Mój wniosek po lekturze pierwszych kilkunastu stron: wreszcie* ktoś napisał coś, o czym ja myślę od dawna, ale nie umiałam tego ani napisać, ani nawet powiedzieć. I w sumie się bałam: jak to, NIE CHCĘ być rekinem biznesu i skalować??? Czy to poważne?
Mój wniosek po całej lekturze: jezu, mogłeś to zmieścić na 100 stronach zamiast 200.
Uwaga! To nie będzie streszczenie książki Paula Jarvisa Company of one / Firma, czyli Ty. To będzie opis najważniejszych DLA MNIE punktów i moje osobiste odniesienie się do nich.
*”wreszcie” - Jarvis napisał ją 6 lat temu, dziewczyno!!!!
Opinia, jakby kto pytał
Dla mnie ta książka mogłaby być o połowę krótsza, jest tam sporo lania wody i pitu pitu. Jakby autor odrabiał zadanie “powiedz to samo, ale innymi słowami”. Momentami ciężko wytrzymać z proponowanymi reasons to believe: Jarvis teorię małej firmy obrazuje przykładami WIELKICH firm :D
I mean, come on.
Czym jest koncepcja Company of One?
W skrócie, Jarvis kwestionuje nieograniczony wzrost organizacji. Zamiast niego proponuje ustalenie górnej granicy wzrostu. Dla niego tą granicą jest punkt, w którym czujesz coraz mniejszą satysfakcję
i coraz mniej korzyści z kasy, jaką zarabiasz. Czyli to może być 100k rocznie, a może być 100mln rocznie.
W teorii Company of One pozwala cieszyć się korzyściami dużych organizacji (kasą, autonomią, lojalnością klientów) bez ich obciążeń: biurokracji, stresu, utraty kontroli nad własnym czasem i życiem. Żeby za dużo o tym nie pisać, zacytuję cytowanego przez Jarvisa gościa, którego nazwiska nie pamiętam: “OVERHEAD = DEATH” :D
Osoba, która działa w duchu CoO myśli tak:
"What can I do to make my business better instead of what can I do to grow my business bigger".
Proste?
No to jak być taką firmą?
Cała lektura kręci się wokół kilku kluczowych porad:
- stwórz MVPr (podstawowy działający produkt)
- utrzymuj relacje z odbiorcami szczerze im pomagaj
- bez wpychania na siłę swoich produktów
- przedkładaj zysk nad przychód
Cytuję za charzynska.pl
Co zabieram ze sobą z książki Company of One?
Odpal produkt / usługę ASAP
Jarvis pisze, że nie dowiesz się NICZEGO dopóki nie wystartujesz (z projektem, firmą, pomysłem, produktem, usługą). Odpal swoją firmę szybko, ale od razu ulepszaj to, co robisz.
Kiedy uruchamiasz pierwszą wersję (MVP), zgadujesz wiele rzeczy - pozycjonowanie, segment, grupę docelową, komunikację, konwersję, pricing. Musisz zrobić pierwszy launch i wyjść z nim do świata, żeby dane, które zgadujesz zamieniły się w dane, które masz: jak idzie sprzedaż? jak opinie? jak retencja klientów?
Używaj danych, aby ulepszać: niech Twoja usługa jeszcze lepiej rozwiązuje problem klienta. Zmieniaj, zmieniaj i jeszcze raz zmieniaj (o zmianach w świecie Flux pisałam tutaj).
Powiedz swojej pierwszej wersji bye bye, pierwsza wersjo, czas na drugą (“launch, measure, adjust, repeat”). Tu pojawia się kolejny król Reid Hoffman i rzuca: jeśli nie jesteś zażenowany swoim pierwszym launchem, to znaczy że był za późno.
Aaaaa, ważne info: większość pierwszych wersji to kompletne porażki.
Co ja na to?
No, jak na lato kurde. Nie byłam zażenowana swoim pierwszym launchem kursu dla liderów, sorry Reid. Byłam nim wręcz zachwycona! Czy od tego czasu powstała nowa wersja kursu? Tak, ale to nie były wielkie zmiany. Głównie dlatego, że bardzo dobrze się przygotowałam do launchu: badałam klientów, testowałam komunikację i naprawdę znam się na tym, czego dotyczy kurs. Nad czym pracuję: komunikacja, sprzedaż.
Wciąż monitoruję dane, szukam ulepszeń, zbieram feedback i zmieniam rzeczy na bieżąco.
Czy to był asapowy launch? Starterpack dla Lidera nie wystartował asap, tylko w momencie wystarczająco dobrym do wystartowania (i serio tak myślę, a nie że się puszę jak paw).
Nie kupuj nowych rzeczy, jeśli stare są OK
Król Jarvis pisze: jeśli masz problem i chcesz go rozwiązać, szukaj rozwiązań darmowych albo tych, które już kupiłaś: “What traditional businesses do to solve problems? Hire more people, throw more money at the problem. Try to solve business problems without adding ‘more’”
Co ja na na to?
No faktycznie, w poprzedniej pracy jak pojawiał się problem to próbowałam go na ogół rozwiązać przed dokupienie czegoś: czasu, narzędzia, pracowników, freelancerów, energii.
Teraz mam mniejsze zasoby do wydania, więc zastanawiam się 10 razy zanim kliknę “subskrybuj” albo zanim zapłacę za konsultację z kimś. Najpierw sprawdzam, czy mogę to zrobić sama albo czy jest dostępna jakaś bezpłatna wersja rozwiązania. Często jest.
Ale nie przesadzałabym z tym. Uważam, że często bardziej opyla się zapłacić ludziom za zrobienie czegoś niż uczyć się robienia tego. Gdyby nie to, do dzisiaj nie miałabym strony i nie czytał_byś tego bloga ;) (Tak, miałam pomysł, żeby zrobił ją SAMA).
Ciąg dalszy rozkmin będzie w kolejnym wpisie: jak ogarnąć to finansowo, słynne work life balance i kiedy powiedzieć sobie dość. Do zo!