Jakim być liderem? O kamyku na szyi
Był taki czas w moim życiu, kiedy skrzętnie i precyzyjnie tworzyłam swój wizerunek. Nie wiem, czy to przypadek, ale wypadło to jakoś tak, że byłam wtedy liderką zespołu kreatywnego. To ten moment, kiedy z członkini zespołu zaczęłam być szefową zespołu i za bardzo nie wiedziałam co ja robię, kim jestem i co tu chodzi. Musiałam mieć jakiś stały punkt, więc sobie go wyznaczyłam sama. Jak zawsze. (Teraz to robię inaczej)
Moim celem było tworzyć jeden kierunek-wizerunek - spójny, powtarzalny, przewidywalny. Czyli jak ktoś pomyśli “Martyna”, to zaraz po tym przyjdzie do niego: pewna siebie, decyzyjna, wesoła, otwarta, elastyczna.
Wyryję sobie i innym te różne rzeczy w kamieniu i tak będę sobie chodzić z tym kamieniem. I chodziłam - ja i kamień. Na początku kamień był kamykiem - kolorowym, brokatowym, miłym dla oka. Dawał mi podstawowe poczucie stałości i pewności, a innym przewidywalność - Martyna zawsze jest taka czy siaka. Był też dla nas wszystkim sygnałem jakiegoś etapu, znakiem zmiany.
Ludzie! Patrzcie, jaki wspaniały mam kamień!
Ale potem działy się różne rzeczy w projektach i zespole i coraz częściej byłam niepewna, niedecyzyjna, wkurzona, przytłoczona i zdezorientowana:
Miałam podejmować decyzje, a nie wiem, co mam zrobić.
Miałam być wesoła, a jestem wkurwiona.
Miało być łatwiej, a jest trudniej, duszę się, ciasno mi!!!
I kamień zamienił się w wielki głaz, przez który nie mogłam się ruszać.
Dobrzy i źli liderzy
Ty zawsze, ja nigdy, on ciągle, ona bez przerwy, a ono jeszcze nigdy! - wszyscy generalizujemy. Wszyscy przyjmujemy jakieś wersje siebie i rzeczywistości. Jak pisze Hans Rosling, kategoryzowanie jest użyteczne - nie da się ciągle przetwarzać wszystkich informacji po raz pierwszy. Nasz mózg by tego nie wytrzymał, po prostu. Za dużo kalorii do spalenia, a tu trzeba jeszcze myśleć o obiedzie, zrobić obiad i go strawić.
Pojechałam pewnego jesiennego dnia do Punktu Utylizacji Odpadów Komunalnych, żeby się w legalny sposób pozbyć starych farb. I było tam takie pomieszczenie, w którym gromadzi się rzeczy, które nadają się do ponownego użytku.
DOPAMINKA! - wezwał mnie do działania mój mózg, a ja pobiegłam jak Sana za patykiem.
I znalazłam tam nowiutki egzemplarz “Factfulness. Dlaczego świat jest lepszy niż myślimy i jak stereotypy zastąpić realną wiedzą” Hansa Roslinga.
Tak tak, wiem - chyba wszyscy znają tę książkę i pewnie nieprzypadkowo była na śmietniku, skoro głośno było o niej w Polsce 3 lata temu i w kilku bańkach mówiło się o niej sporo. Ja jej wtedy nie przeczytałam, ale trafiłam na nią teraz - i to za free.
Pewnie jest pierdylion artykułów przybliżających ideę factfulness, ale szczerze, mam to gdzieś, bo to mój blog i mogę sobie tu pisać, co mi się podoba. Napiszę więc pierdylion pierwszy artykuł. Ale to nie będzie podsumowanie książki, bo kaman, umiesz je znaleźć w 3 sekundy i mi szkoda na to mojego czasu.
Chcę się za to przyjrzeć kilku wybranym stereotypom myślowym w kontekście pracy liderek i liderów. Autorzy o tym nie piszą, to jest mój sposób czytania tej książki.
Czyli: jak to jest w liderskim żyćku z tym stereotypowym myśleniem na swój temat i jak to myślenie zastąpić myśleniem adekwatnym, czyli opartym na danych.
Jesu jak mnie ten temat jara!!!
Kiedy mnie to tak jara? No kiedy pracuję z osobami liderskimi i rozmawiamy o tym, jaką wizję siebie w tej roli mają. Ile tam jest niezaktualizowanej wiedzy! Ile tam jest przekonań z przegapionym terminem ważności! Jakie bujne pole do tworzenia nowych przekonań opartych na aktualnej wiedzy, a nie wiedzy o sobie sprzed 67 lat, kiedy pracowałam “w firmie X i dopiero zaczynałam”.
Zapraszam Cię więc w tę ekscytującą podróż w trzech odcinkach.
Odcinek pierwszy:
- Definicja factuflness w kontekście liderskim
- Pierwszy megastareotyp liderów
Definicja factfulness w kontekście liderskim
Idea factfulness w skrócie polega na tym, żeby umieć myśleć krytycznie o tym, co myślisz o sobie. Żeby weryfikować, co ci się wydaje na swój temat. Żeby szukać danych.
To jest porzucenie ogólnego myślenia o sobie “jestem beznadziejną liderką” na rzecz myślenia konkretnego: “w tej sytuacji zachowałam się beznadziejnie”.
To tworzenie adekwatnego obrazu siebie w liderskiej roli - prawdziwego, realnego, żywego, a nie chodzenie z ciągle tym samym kamieniem na szyi.
To jest czułe sprawdzanie, czy to co myślę, na swój temat, jest w ogóle jeszcze aktualne? Czy może potrafię znaleźć dane na to, że bywam liderką zajebistą?
No dobra, bierzemy się za pierwszy megastereotyp.
Pierwszy megastareotyp liderów
Są dwie grupy liderów: liderzy zajebiści i liderzy beznadziejni i nie ma nic pośrodku (u Roslinga: instynkt przepaści)
To jest o takiej pokusie, żeby dzielić świat managerów i liderów na na dwie przeciwstawne grupy z wyimaginowaną przepaścią pomiędzy.
Dzielisz świat na obozy: dobrzy i źli.
Ktoś się zachował beznadziejne? Pyk go do grupy beznadziejnych. Ktoś ci dał podwyżkę albo pochwalił? Zapraszamy do grupy świetnych! A potem cię wkurzył? Oooo, jednak wrzucamy do beznadziejnych, nara.
I to samo o tobie: możesz się starać, rozwijać i uczyć, ale i tak przecież nie jesteś jeszcze świetna. A skoro nie jesteś świetna, to w której grupie jesteś? No jedynej, która została: tej beznadziejnej!
Co z tym zrobić?
Pomyśl sobie o większości liderów i liderek na świecie. W której grupie oni są tak naprawdę? Jak myślisz, jak to z nami jest? Większość nas jest pośrodku. Jesteśmy gdzieś pomiędzy “beznadziejny” a “zajebisty”.
Zamiast koncentrować się na ekstremach, szukaj większości. Między minimum a maximum istnieje wieeeelki rozkład z dużą większością pośrodku. Jedni są bliżej min, drudzy bliżej max.
Ty też gdzieś tu jesteś - razem z nami. I prawdopodobnie, jeśli to czytasz, jesteś bliżej "max" niż ci się wydaje.




