Feedback, który mnie wkurzył i uratował

People pleasing. Jak feedback pomógł mi przestać zadowalać wszystkich. O tym dlaczego adekwatność jest kluczowa w roli lidera
Feedback, który mnie wkurzył i uratował

Co ma wspólnego większość liderów z małymi dziećmi (tak około 2 lat)?

Brak stopniowania reakcji u mojego syna to jedna z rzeczy, która zaskoczyła mnie jako mamę. Nie miało znaczenia, czy byliśmy na szczepieniu, czy złamałam mu banana, czy może owsianka była krzywa, czy wychodziłam na zumbę - reakcja dziecka była zawsze taka sama. I to reakcją był absolutny, rozdzierający płacz. 

Wyobraź to sobie: nie ważne, czy boli Cię ząb czy nie możesz znaleźć zygzaka mcqueena. Zawsze boli Cię tak samo, zawsze przeżywasz koniec świata. Codziennie jakieś końce świata.

To był dla mnie jako człowieka totalny szok: że można reagować tak zupełnie nieadekwatnie do sytuacji. 

I tu pojawia się tak zwana paralela z osobami, które zarządzają zespołami od niedawna.

Gdy people pleasing wychodzi na jaw

Żeby paralela była przejrzysta, chcę wprowadzić do tej historii kolejngo bohatera: feedbacy, który – choć wkurzajcy – okazał się jednym z najbardziej transformujących w mojej karierze.

Dostałam go kilka lat temu, anonimowo, w ankiecie ewaluacyjnej. Pracowałam wtedy w dość wymagającej roli Head of Studio, odpowiadając bezpośrednio przed zarządem. Ta bliskość z top managementem i zespołem jednocześnie stawiała mnie pod ogromną presją, by "wszyscy mnie lubili"

W sumie jak tak teraz myślę, to nie była to tylko moja presja - tego wymagała ode mnie organizacja (albo to tylko moja interpretacja, tak też może być). Pamiętam, że wszyscy niejako zakładaliśmy, że jak będziemy dla siebie ciągle mili, to będzie łatwiej. I staliśmy się zakładnikami bycia miłym :(

No więc dostaję ten feedback, wszystko w sumie gra i trąbi, jestem zadowolona, ego rośnie, a wtem:

“Myślę że nie powinna tak bardzo przywiązywać wagi do tego jak widzą ją ludzie”.

Że co? ja?!??!?!

Moja pierwsza reakcja była raczej obroną:

"Jasne, luzik, czekaj tylko znajdę w sobie ten przycisk i natychmiast przestanę się przejmować!" – pomyślałam, a być może nawet powiedziałam, bo czułam się tak, jakby wszyscy na mnie patrzyli i czekali. A jak wszyscy na mnie patrzą i czekają to zazwyczaj mam tylko jedną dostępną opcję: obrócić w żart (tzn. miałam - teraz jest inaczej i dzięki pracy coachingowej mam więcej opcji).

Skąd ta osoba wiedziała, że aż tak się przejmuję? Po czym to poznała? Byłam przekonana, że ukrywam swój people pleasing i potrzebę akceptacji tak doskonale! A jednak klapa.

Czym zdradza się people pleaser w pracy?

Trochę mi to zajęło, ale w końcu zaczęłam analizować swoje zachowania i niestety, lista szybko rosła:

  • Na spotkaniach: Zamiast skupić się na merytoryce i byciu sobą, próbowałam wpływać na nastrój drugiej osoby, będąc nienaturalnie miłą. Przekazywałam informację w sposób empatyczny, ale ten rodzaj empatii był przesadzony i NIEADEKWATNY do biznesowego kontekstu. Zamiast budować autorytet, budowałam wizerunek "sympatycznej koleżanki".

  • W rozmowach 1:1: Miałam tendencję do próby zaspokojenia wszystkich potrzeb drugiej osoby, często bez upewnienia się, czy to w ogóle jest realne lub potrzebne w tej chwili. To generowało fałszywe poczucie bezpieczeństwa i niepotrzebne obietnice. Kluczem jest, by najpierw o te potrzeby zapytać i wybrać jedną, ADEKWATNĄ do tego spotkania 1:1, by rozmowa była efektywna, a nie tylko miła.

  • W sytuacjach kryzysowych: Kiedy ktoś w zespole popełnił błąd, mówiłam "nic się nie stało" z wymuszonym uśmiechem na twarzy, podczas gdy z wkurzenia skręcał mi się żołądek. Moje ciało krzyczało "wtf!!!", ale siedziałam cicho i uśmiechałam się. Moja reakcja powinna być adekwatna – zarówno do wagi błędu, jak i do moich własnych emocji. Uczciwe postawienie granic i nazwanie problemu.


Pewnie już widzisz, że słowem kluczem jest właśnie "adekwatnie"? Jest ono esencją pracy nad sobą. Nie chodzi o to, by przestać być miłym, ale o to, by zacząć działać proporcjonalnie do sytuacji.

Jedna reakcja na wszystko

Jeśli masz w ekwipunku tylko jedną reakcję (w przypadku dziecka: rozdzierający płacz), to nie zachowujesz się adekwatnie do okoliczności i tracisz energię bez sensu. Zamiast podchodzisz do spraw elastycznie: podchodzisz do każdej tak samo.

Efekty: wypalenie, wbkurzenie, pomijanie spraw, brak nowych pomysłów, mała samodzielność w zespole, centralizacja decyzyjności. I jeszcze raz wypalenie.

Co masz z tym wspólnego?

Zatrzymaj się na chwilę i pomyśl o sobie i tym, co Cię czeka w tym tygodniu w pracy. Czy potrafisz rozpoznać moment, w którym działasz adekwatnie do sytuacji, a kiedy zaczynasz przeginać? W którym momencie uśmiechasz się, choć czujesz, że skręca Ci się żołądek?

To chyba jakiś chichot losu lub celowy zabieg wszechświata, że zaledwie 3 lata po otrzymaniu tego feedbacku, zdanie “nie jestem tu po to, by Was zadowalać” uczyniłam swoim statetmentem, gdy wchodziłam do zarządu i negocjowałam nowe zasady współpracy. Cóż to było za spotkanie! Ale o tym następnym razem.

PS: Tutaj możesz przeczytać czym się różni coaching od terapii wg Newsweeka.

Martyna Orlik Coach Trenerka

Martyna Orlik

Zbudowałam międzynarodowe zespoły i wyprodukowałam setki animacji, ale największą frajdę dawało mi wspieranie ludzi. Dziś robię to na pełen etat jako coachka i trenerka - pomagam innym zaktualizować system i znaleźć własny kierunek.

Reszta wpisów

Zobacz wszystkie