Przyszła do mnie ostatnio potencjalna klientka, żeby pogadać o coachingu. Rozmawiałyśmy o jej potrzebach, sytuacji, zarysowywałyśmy wstępnie cel wspólnej pracy - i kolejny raz zdałam sobie sprawę jak ważna jest sesja chemiczna (“zerowa”). Klientka przyszła po coaching, ale mówiła o mentoringu.
Poniższe porównanie nie jest jedynym możliwym. Możesz znaleźć w internecie wiele innych definicji coachingu i mentoringu, mniej lub bardziej podobnych do mojej. Opisuję tutaj moje rozumienie obu procesów, oparte na literaturze, ale przede wszystkim moim doświadczeniu.
Jakie są podobieństwa między coachingiem a mentoringiem?
Mentoring i coaching to dwa sposoby na rozwój, nastawione na przyszłość. Czyli spotykamy się, żeby pracować przede wszystkim na dwóch wymiarach: “teraz” + “w przyszłości”. To jest taka podstawowa, książkowa różnica między nimi a psychoterapią, gdzie pracuje się z “kiedyś” + “teraz”.
Spotykamy się po to, żeby coś się stało w przyszłości - czasem bliskiej, czasem dalekiej. Celem może być rozwój wybranego przez klienta obszaru, a czasem nawet samo zdefiniowanie ważnych obszarów. Celem jest jakaś zmiana, a każdy klient będzie rozumiał ją trochę inaczej.
Coaching i mentoring to procesy - to oznacza, że trwają: od kilku tygodni do kilkunastu miesięcy (a nawet lat w przypadku mentoringu). Po co komu tyle spotkań? A no wyobraź sobie, że masz gadać z jakąś obcą laską o swoich osobistych sprawach, a na dodatek ona będzie Cię o nie pytać, czasem podważać to, co mówisz, weryfikować z faktami. To może wkurzać i może zniechęcać. I trzeba po prostu mieć do tej laski zaufanie, że nie zrobi Ci tym krzywdy. A zaufanie zajmuje czas. Dodatkowo, nie pracujesz tylko na sesjach. Największa praca dzieje się między sesjami - kiedy mielisz sobie w głowie nowe perspektywy, uczysz się myślenia w nieco inny niż zwykle sposób. Nie da się iść raz na siłownię i wyjść z dużym bickiem. Mięśnie trzeba trenować. Mózg też.
Procesy coachingowe i mentoringowe powinny opierać się na założeniu, że nie ma żadnej zależności coachee od coachki i mentee od mentorki. Czyli jak przychodzisz do mnie na któryś z procesów, to zakładam, że nasza pozycja jest równa, nie ma w tej relacji hierarchii. Nie jestem ani lepsza, ani gorsza od Ciebie.
Zakładam, że wiesz o sobie więcej niż deklarujesz, a moim zadaniem jest pomóc Ci to zauważyć i poukładać.
Czym różni się mentoring od coachingu?
Wyobraź sobie, że przychodzisz do mnie na sesję. Siedzę przed Tobą lub widzisz mnie na kompie.
I teraz mamy dwie opcje, co wydarzy się dalej.
Na sesji coachingowej widzisz mnie jako coacha, jestem tam Martyną w roli coachki i interesuje mnie głównie ta rola. Nie sięgam do mojego doświadczenia z branży kreatywnej, nie proponuję Ci rozwiązania jakieś rozkminy, nie mówię “jak to było u mnie”. Cała moja uwaga skupia się na Tobie, moja ekspertyza nie ma znaczenia. Jestem z Tobą po to, by pomóc Ci znaleźć Twoje rozwiązania. Ja temu tylko towarzyszę łącząc kropki, pogłębiając rozkminy, weryfikując Twoje pomysły, pracując na Twoich zasobach, łapiąc Cię za język. Nie ma znaczenia, co ja o tym myślę. Ma znaczenie co Ty o tym myślisz
i co chcesz z tym zrobić.
Na sesji mentoringowej siedzę tam nie tylko ja - siedzą tam też moje projekty, awanse, błędy, dobre i kiepskie pomysły, całe moje doświadczenie np. jako liderki, przedsiębiorczyni, twórczyni marki osobistej, rekruterki itp. Mogę się DZIELIĆ tym jak to było u mnie. WYMIENIAMY się tym. Spotykają się tu dwie osoby, z których jedna ma trochę większe doświadczenie w jakiejś dziedzinie od drugiej i dzięki temu ta druga może z niego czerpać.
Coaching trwa kilka miesięcy, spotkania są mniej więcej co dwa tygodnie. Kończymy, gdy osiągniemy cel. Mentoring może być rzadszy, raz na miesiąc, i może trwać miesiącami lub latami. Jest mniej formalny, mentor może sobie pozwolić tu na więcej (choć ja sobie pozwalam tu i tu).
Czy można mieszać coaching z mentoringiem?
Można zrobić mieszany proces coachingowo-mentoringowy, tylko trzeba to po prostu na początku ustalić, czyli zakontraktować. To może się też zmieniać w czasie - mam klientów, z którymi zaczynaliśmy od coachingu, kończymy na mentoringu.
Ja zawsze mówię klientom właśnie na sesji chemicznej jaki rodzaj procesu rekomenduję - z zaznaczeniem, że możemy do tego podejść elastycznie. Tutaj do wykonania jest głównie moja praca - żeby proponować takie podejście, które będzie miało największą korzyść dla klientki i jej potrzeb.
Często też zaznaczam w trakcie procesu, że “uwaga uwaga, tu może być wstawka mentoringowa, chciał_byś?”.
Z czym przyjść do coacha?
W internecie trafiłam na wiele artykułów ze wskazówką, by przyjść do coacha, gdy masz do osiągnięcia konkretny cel. Z mojej praktyki wynika, że taki wypacykowany cel klienci przynoszą BARDZO rzadko. To ma nawet sens: gdyby wiedzieli jaki jest ich cel, to po co byłby im coach?
Klienci najczęściej przychodzą do mnie na coaching w momencie, gdy coś ich gryzie, ale nie wiedzą co. Coś by chcieli, ale nie wiedzą jak to uchwycić. Mają ciągle fomo, przytłacza ich ilość możliwości, nie wiedzą czego się złapać. Albo chcą czuć pewność siebie. Podejmować decyzje bardziej świadomie. Odwalić się do siebie. Poukładać rzeczy na półce. Bujają się od miesięcy lub lat z pytaniem “etat czy freelance” i nie umieją sami znaleźć odpowiedzi.
Z czym przyjść do mentora?
I znowu, odłóżmy książki, idźmy po praktykę.
Moi mentoringowi klienci to osoby, które mają konkretny cel: Chcę się rozwijać jako managerka / Chcę się lepiej komunikować z moim zespołem / Chcę być dobrą liderką. I wtedy sprawdzam, czy ja w ogóle mam coś w tym obszarze do podzielenia się. I jeśli mam, no to się wymieniamy.
Co teraz?
Złap co Ci mówi intuicja: co byłoby dla Ciebie dobre? Czego szukasz? Czego potrzebujesz?
Znajdź coacha lub mentora, z którym czujesz się dobrze i bezpiecznie. I najlepiej po prostu pogadajcie o obu opcjach.
A jeśli jesteś liderką / liderem, to zajrzyj do mojego mentoringowego programu Starterpack dla Lidera :)